Wystawa „Miejsca i emocje. Rysunki Janusza Sepioła”

Od najbliższej soboty (26 czerwca) zapraszamy na wystawę „Miejsca i emocje. Rysunki Janusza Sepioła” w GAGA – Gallery of Architecture in Garden of Arts przy ul. Rajskiej 12 w Krakowie.

„Gdy w noc pogodną, wyiskrzoną gwiazdami, wznosimy oczy ku niebu, miłośnicy gwiazdozbiorów ukazują nam przeróżne konstelacje i wymieniają ich nazwy mówiąc: oto Kasjopeja, oto Andromeda, a oto Perseusz. Później prowadzą nas do globusa i pokazują te same układy gwiazd jeno ujęte obrysem postaci, których imiona nadano im przed wiekami. […]

Gdy zaś w wysokości Kapitolu spojrzymy na Forum Romanum w blasku purpury zachodzącego słońca, kiedy Palatyn zaczyna kłaść dłuższe cienie na Forum, usiane złomkami kolumn, portyków, łuków, szczątkami świątyń, stopniami nigdzie już nie prowadzącymi i porównamy to, co widzimy, z planem usiłujących odtworzyć rozpadły kształt ówczesnej architektury – to całość oglądanego obrazu rysuje się w naszych oczach jakby kamienny fragment nieba Starożytnej Romy, a plan trzymany w ręku, zdaje się tego firmamentu obrysem, ożywiony mitycznym ludem konstelacji.”

Te parę zdań, które rozpoczynają książkę Lecha Niemojewskiego, „Uczniowie cieśli” wystarczyłyby za najlepszy komentarz do rysunków Janusza Sepioła. Jego problematyzację ich wystawy „Miejsca i emocje” : zobaczyć, przełożyć, zrozumieć, zapamiętać, przekształcić – połączyłbym w: doświadczyć. Architektury się doświadcza. Janusz rysując krajobrazy, domy, pomniki, detale – daje powody doświadczania przestrzeni. A dzięki wrażliwości i wielkiemu talentowi, pozwala nam na doświadczanie tych przestrzeni razem z nim.

– ze wstępu prof. Bolesława Stelmacha do katalogu wystawy

Rysować, aby zobaczyć
Paul Valéry zauważył kiedyś trafnie i błyskotliwie, że jest ogromna różnica pomiędzy widzeniem czegoś bez ołówka w ręce a widzeniem podczas rysowania. Każdy rysujący potwierdzi, ile odkryć dokonujesię podczas rysowania! Ile zależności, proporcji, odległości trzebaprzeanalizować, ile kształtów zdefiniować, na ile detali zwrócić uwagę. Widzenie podczas rysowania trudno jednocześnie uznać za rodzaj kontemplacji. To nie jest zanurzenie się, zatopienie w przedmiocie oglądanym. Tu potrzebna jest postawa czynna, analityczna, chciałoby się rzec – kalkulująca. To uważne, prowadzone w napięciu śledzenie linii, cieni, sylwet, ale i faktur, odbić świateł itd.

Rysować, czyli przełożyć
Wszystko co widzimy, czy raczej – potrafimy – zobaczyć, a chcemy opowiedzieć, musi znaleźć swój plastyczny ekwiwalent. Prowadzi do tego cały cykl operacji, w wyniku których zobaczonym formom zostaną przypisane mniej czy bardziej abstrakcyjne zbiory kresek, plamek, śladów pędzla, delikatnych dotknięć pióra czy zamaszysty ruch pasteli lub węgla. Ciężary, faktury, cienie, głębia planów, jaskrawość światła – to wszystko musi zostać przełożone na język płaskich znaków. Zdolność adekwatnego sugerowania tych wartości przy minimum znaków na papierze jest miarą talentu, ale i warsztatu. I wcale nie chodzi tu o mimetyzm. Wartość rysunku jako dokumentu już dawno się ulotniła. Rysunek ma swoją autonomię jako dzieło sztuki, jako kompozycja plami linii, cieni i walorów. Jest zapisem sposobu widzenia formy, ale i sam jest formą.

Rysować, aby zrozumieć
Rysowanie zawsze miało i ma wartość edukacyjną. Uważne, analityczne patrzenie pozwala zdać sobie sprawę z zależności strukturalnych i proporcji. Pozwala uchwycić relacje wolumenów brył – czasem odkryć w skomplikowanych kształtach układy elementarnych brył geometrycznych, zrozumieć logikę podpór i ciężarów, oddzielić dekoracje od tego co fundamentalne. Zrozumieć także, jak układają się cienie na różnych złożonych kształtach, jakie znaczenie ma rodzaj światła, powietrza, pory dnia i roku na odbiór dzieła architektonicznego. Rysunek prowadzi zatem do zrozumienia zarówno struktury obiektu, jak i sposobu jego funkcjonowania w kontekście. Nieobojętne jest, czy rysujący zna, rozumie strukturę swojego „modelu”. To zauważalne, że ci którzy dysponują wiedzą, potrafią lepiej, trafniej i z lepszą ekonomią środków zasugerować np. kształt korynckiego kapitela czy gotyckiego kwiatonu. Łatwiej im to przychodzi, łatwiej jest im syntetyzować.To przypomina rysowanie aktu – nie chodzi przecież o pokazywanie muskułów, ale o to, by mieć świadomość, co dzieje się pod skórą.

Rysować, aby zapamiętać
Analityczne, uważne patrzenie, konieczność definiowania w procesie rysowania wszystkich zależności i proporcji sprawiają, że formy rysowanego obiektu utrwalają się w pamięci. Czasem wręcz zapadają w tę pamięć na zawsze. Jest to konsekwencją tego szczególnego napięcia i emocjonalnego zaangażowania. Zmaganie z czystą kartą papieru jest syntezą pragnień, przypadku, wiedzy (w tym pamięci innych rysunków), wrażliwości, nastroju. Syntezą, gdzie łączy się ręka, myśl i narzędzie, tworząc obraz mniej lub bardziej szczęśliwy, ale zawsze nowy, niespodziewany, zaskakujący także dla samego autora, ale jego własny, osobisty i dlatego tak trudny do wyparcia z pamięci.

Rysować, czyli przekształcać
To co wydawało się znane, widziane wielokrotnie, rozpoznawalne lub nawet banalne, w procesie rysowania przekształca się, można rzec – odsłania się, czy też raczej jest odsłaniane. To trochę tak, jak z myśleniem – gdy chcemy sprecyzować i wypowiedzieć myśl – to już nie jest ta sama myśl. Rysuje się, aby zobaczyć – celem i środkiem rysunku jest widzenie, ale dokonuje się przekształcenie.

– Janusz Sepioł